poniedziałek, 26 grudnia 2011

sobota, 17 grudnia 2011

Pralinki morelowe

Pralinki te są delikatne w smaku, lekkie, nie przytłaczają słodkością.
Dla miłośników owoców :)

(przepis ten znalazłam na 100% na blogu kulinarnym, i jakiś czas temu przepisałam sobie do zeszytu.
Niestety, nie wiem teraz skąd dokładnie on pochodzi, więc nie podam źródła.)


Składniki:

50g suszonych moreli
2 łyżki wody
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka morelowego likieru, ostatecznie może być zwykła wódka
polewa czekoladowa wegańska

Robienie:

Morele trzeba pokroić w drobną kosteczkę, wymieszać z wodą i cukrem i podgotować do miękkości..
Owoce ugnieść widelcem, jeśli są za rzadkie, to jeszcze podgrzać, żeby zgęstniały.
Dolać likier, wystudzić i nadziewać czekoladki.
Mam kupione specjalne foremki silikonowe do pralinek, więc osiągnięcie odpowiedniego kształtu w tym przypadku nie  sprawiło mi trudności ;) :D




piątek, 25 listopada 2011

Pierogi czekoladowo-wiśniowe

Pomysł z gazety pt. "Sens". Proste, ale samodzielnie tego bym nie wymyśliła :) :)



Trzeba  zagnieść ciasto na pierogi z mąki i wody. Do środka wkładać wiśnie i kawałki wegańskiej czekolady.
Gotować :)
Polać można śmietanka sojową :)


poniedziałek, 21 listopada 2011

TORT kokosowo-ananasowy

Na moje urodziny moja mama zrobiła tort kokosowo-ananasowy :) :) :) :)


Przepis ściągnięty stąd
:) :) :)

Był pyszny. No przyznam się, nie bez wstydu, że we czwórkę, tzn. ja, Krzysio, i moi rodzice zjedliśmy go za pierwszym podejściem w całości :) :) :) :P





Składniki i robienie:

2 szklanki mąki
2 łyżki zmielonego siemienia lnianego
1 łyżkę proszku do pieczenia
pół szklanki oleju
1 szklankę mleka roślinnego
1 szklankę cukru
miksujemy kilka minut i pieczemy ok. 50minut w okrągłej tortownicy.


Wcześniej należy ugotować 2 budynie w mleku sojowym w ilości jak na 1,5 budyniu.
Wystudzić.
Utrzeć 250g margaryny wegańskiej, 4 łyżkami cukru pudru, i połową szklanki wiórków kokosowych, na koniec dodając budyń.



Biszkopt przekroić na dwie lub trzy części i przelać mieszaniną syropu ananasowego z puszki z sokiem z cytryny.
Smarować warstwy biszkoptu kremem, na to układać pokrojone cząstki ananasa z puszki. Na wierzchu i po bokach krem.
Ustroić jak się chce.


Przyznam, że ten przepis na biszkopt odpowiada mi o niebo bardziej, niż ten na sodzie, który robiłam poprzednio (tort kiwowy)
Z tym, że wg mnie, można zrobić ten biszkopt z 1,5 ilości składników, będzie wyższy, taki bardziej tortowy :) :)

poniedziałek, 7 listopada 2011

Kotleciki brukselkowe

Proste, a pyszne :)
Mój mąż nie lubi brukselki, ale w ten sposób przemyconą zjadł błagając o dokładkę :) :) :)

Pomysł z bloga veganyumyum.



Składniki:

1 kg ziemniaków
400g brukselki
3 łyżki mąki ziemniaczanej
sól, pieprz i dowolna przyprawa- taka, która się lubi
olej do smażenia
mąka pszenna do obtaczania



Robienie:

Ziemniaki ugotować i rozgnieść. Brukselkę na surowo posiekać na drobno.
Zmieszać to, razem z przyprawami i z maką ziemniaczaną.
Formować w rękach spłaszczone kotleciki, obtoczyć w mące pszennej i smażyć na rumiano.




piątek, 28 października 2011

Lasagne bakłażanowa z chleba


Jakkolwiek dziwnie to brzmi, dziś proponuję lasagne z chleba na zakwasie i bakłażanów.

Przepis wzięłam z bloga veganyumyum. Pomysł wydał mi się genialny w swojej prostocie i  jednoczesnej oryginalności :)

Autorka tego bloga wypatrzyła z kolei  tą lasagne w programie w tv, w którym gotowała rdzenna Włoszka, i to ona zastąpiła makaron chlebem.

Warunkiem jest, zeby chleb był spójny- ja użyłam razowego na zakwasie- jest zwarty i mocny, i nie rozpada się pod wpływem sosu.

Składniki:


3 łyżki oliwy z oliwek
4 zabki czosnku drobniutko posiekane lub przeciśnięte przez praskę
2 puszki pomidorów
łyżka oregano
3 bakłażany (niebyt wielkie)
chleb (najlepiej, żeby był trochę czerstwy)
grubo mielona bułka tarta, lub pokruszona w palcach biała pszenna bułeczka
1-2 pomidory do przybrania






Robienie:

Z puszek pomidorów odlać zalewę, zostawić tylko pomidory, i zmiksować je w blenderze.
Czosnek  podsmażyć na oliwie przez 1-2 minuty.
Dodać pomidory, sól i oregano, ewentualnie pieprz.
Gotować przez 10 minut.

Bakłażany obrać ze skórek, pociąć na plastry o grubości 0,5cm, posmarować oliwą za pomocą pędzelka i upiec na rumiano na blaszce (położyc na papierze do pieczenia).
W tym czasie kromki chleba podsmażyć na oleju na patelni tak, żeby stały się rumiane i chrupkie.

Na dno naczynia do zapiekania wylać połowę sosu, ułożyć ściśle na to jedną warstwę chleba, na to jedną warstwę bakłażanów, na to znów chleb i jeszcze raz bakłażany.
Całość posypać bułeczką, i ustroić na wierzchu pomidorami pokrojonymi w plastry.

Wstawić do piekarnika.

Piec 40-50 minut.







poniedziałek, 24 października 2011

Avocado Vegan Catering & Clothing i lody Giuseppe- gdzie jeść w Gdańsku :)

No więc byłam na kursie Silvy w Gdańsku i jadłam przez dwa dni w słynnym, kultowym Avocado :) :) :)

http://avocado.info.pl/



Z tym, że wcześniej trzeba się umówić na jakąś potrawę, bo to nie jest bar, ani restauracja. Nie ma też miejsca na jedzenie. Po prostu w  umówionym miejscu, na Wajdeloty 11, odbiera się przepyszne jedzonko.
Przepyszne i cudowne, niezapomniane- jeszcze przez kilka dni myślałam o tym, co tam zjadłam. I marzyłam o tym :)
Pani Joanna jest tak sympatyczna, że aż się chce tam ciągle wracać. Tak ciepłej, życzliwej i uśmiechniętej osoby dawno nie poznałam.

Pierwszego dnia otrzymałam krokieciki z soczewicą i warzywami, z pyszną suróweczką z tofu. Krokiety delikatne- miękkie, a zarazem chrupiące- nigdy nie wykonałam czegoś tak doskonałego samodzielnie:





Do tego, gratis, tak po prostu z dobrego serca, zostałam poczęstowana wybornym piernikiem:




Następnego dnia o umówionej porze znowu już przed czasem zjawiłam się na ulicy Wajdeloty.

Tym razem jadłam kaszę kus kus z kotletami z warzyw, i surówkę polaną wegańskim majonezem.
Pani Joanna podarowała mi też pyszną muffinkę, ale nie zdążyłam jej sfotografować, bo wchłonęłam ją na miejscu, hihihi




Potem, mając trochę jeczcze czasu, wpadłam do Manekina- naleśnikarnia niewegańska, ale posiadajaca lody Giuseppe (marchewkowe, jabłkowe z owocem goji i gula java- tych ostatnich jestem dozgonną fanką- przeszły wszelkie wyobrażenia):




Tak pozostając przy Giuseppe, to żebyście jeszcze bardziej mi zazdrościli- w sierpniu byłam w Sopocie, byłam na ul. Podjazd, widziałam pracownię Giuseppe i być może jego ręce (bo drzwi były otwarte ;) O!
I tuż obok jest kawiarnia Małpa, gdzie jest większy, niż np. w Manekinie wybór smaków jego lodów :) Byłam , jadłam 5 rodzajów :) :) :)










środa, 21 września 2011

Ukraińskie gołąbki z surowych ziemniaków i kaszy jęczmiennej

Pokazywałam już te gołąbki kiedyś na puszce, a że dziś je znów robiłam, to pokażę i tutaj. To pokazowe danie mojego taty, który pochodzi z Ukrainy i ponoć tam jest to bardzo popularna potrawa.
Gołąbki te są proste w zrobieniu, a smak naprawdę wyśmienity i zaskakujący (wg mnie), choć ktoś tam na puszce skomentował, że pewnie  potrawa ta pochodzi z okresu wielkiego głodu na Ukrainie :) :) :)

W każdym razie spróbować trzeba, żeby ustosunkować się osobiście :)





Składniki:


duża włoska kapusta (dziś miałam niestety zwykłą, ale zawsze uważam, że z włoskiej gołabki są lepsze- ale to rzecz gustu naturalnie)
1,5 kg kartofli
30 dkg kaszy jęczmiennej
3 cebule
3 ząbki czosnku
olej do smażenia
łyżka soli
pieprz
przyprawy wg uznania (dziś dałam rozmaryn i pieprz biały)
 
 


Robienie:

Kapustę sparzyć i rozdzielić liście, twarde końcówki odciąć :)

Kartofle zetrzeć na tarce, tak jak do placków ziemniaczanych. Cebulkę z czosnkiem podsmażyć na oleju. Surowe ziemniaki wymieszać z cebulą i z surową kaszą. Tak, to nie pomyłka - wszystko ma być surowe.  Nie odlewać też soku z ziemniaków. Ta woda zostanie później wchłonięta przez surową kaszę. Wsypać łyżkę soli, pieprz i inne przyprawy wg uznania.

Tak powstałą masą nadziewać liście kapusty i ciasno układać w garnku lub naczyniu żaroodpornym. Podlać wodą w ilości 1/2 szklanki. Piec ponad 1,5h.
 
Podawać z dowolnym sosem. Ja dziś je serwowałam z nazbieranymi w lesie orzechami bukowymi :)
 
 
 
 

środa, 7 września 2011

Potrawka marokańska z kotletami sojowymi i cieciorką

Przepis zobaczyłam kilka miesięcy temu na blogu http://wiecejyofu.blox.pl . Z ciekawości zrobiłam i padłam, bo choć być może wygląda zwyczajnie, zachwyca kompozycją przypraw. Nie da się tego opisać w żaden sposób słowami. Trzeba samemu spróbować, żeby wiedzieć, o co mi chodzi, kiedy śpiewam hymny pochwalne na czesć tego dania :)




Składniki:

1 cukinia
1 czerwona papryka
1 puszka krojonych pomidorów
1 puszka ciecierzycy
6 kotletów sojowych (tekstura) pokrojonych

1 łyżeczka oliwy do smażenia
1 średnia cebula
1 cm kawałek imbiru
2 ząbki czosnku
1/2 świeżej ostrej papryczki (ilość dostosować do własnych upodobań)
1 łyżeczka mielonego kuminu
1 łyżeczka sproszkowanych nasion kolendry
1 łyżeczka kurkumy

1/2 łyżeczki cynamonu
sól
pieprz


Robienie:
Olej rozgrzać w garnku, wrzucić na to pokrojoną cebulą i smażyć przez 5 minut.
Dodać posiekany czosnek, papryczkę i imbir, smażyć 2 minuty.
Następnie wrzucić kolendrę, kurkumę, kumin i mieszając podsmażyć przez minutę.
Teraz dodać pokrojone w kostkę cukinię i paprykę. Znów smażyć przez 5 minut od czasu do czasu mieszając.
Na sam koniec dodać cieciorkę, cynamon, pomidory w zalewie i namoczone kotlety sojowe.
Całość dobrze wymieszać i  trzymać na ogniu przez 30 minut.

czwartek, 7 lipca 2011

W Warszawie weganka ma się gdzie stołować!

Jak już kiedyś pisałam, na wyjazdach trudno zjeść cokolwiek wegańskiego na mieście.
Nawet w większych miastach jest wielka bieda, jeśli chodzi o wegńskie pożywienie.
Warszawa się jednak wyróżnia.
Wlaśnie stamtąd wróciłam i muszę przyznać, że jestem kulinarnie zadowolona :)

Nie odwiedziłam wszystkich barów wegańsko-wegetariańskich, ale jest ich trochę, można w nich wybierać. i to mi się bardzo podobało.

1.
Na poczatek zareklamuję LOVING HUT.




Ta restauracja jest wyłacznie wegańska, a potrawy powalające :) :) :)
Nieskazitelnie czyściutko i miła obsługa.
Jedzenie niezwykłe, ciągle żałuję, ze nie  zdołałam spróbować wszystkiego.
Jest to kuchnia azjatycka.

Na początek wzięliśmy- ja: Sunny Tofu:


I Krzysio: Royal Nuddle:


Niezwykle delikatne, idealnie przyprawione. Po prostu oniemiałam, że coś takiego, i to wegańskiego mogę zjeść na mieście. Skrawki na makaronie to seitan.

Na deser wegańskie ciasto pandanowe z kremem:




Następnego dnia też tam byliśmy. Tym razem wzięliśmy potrawę o nazwie Ocean Paradise:



Nawet nie umiem zgadnąć, z czego to było zrobione. Bardzo delikatna włóknista struktura, na pewno nie seitan, podejrzewam, że to było z soji, ale niezwykle zrobione- no po prostu w sposób niespotykany  na codzień w wegańskim i sojowym świecie ;)

Polecam tą restarurację. Mieści się na ul Jana Pawła II 41A

2.
Âu Lạc



Drugi bar, w którym się żywiliśmy- tutaj mieliśmy bliżej.
Bardzo dobre jedzenie, ale w rankingu jednak wypada ciut niżej niż  Loving Hut.
Również kuchnia azjatycka o niespotykanych na codzień smakach :)
Niestety, choć jest mnóstwo dań wegańskich,  bar posiada także mięso, co trochę odstręcza.
Właściciele zarzekają się, że lodówki, smażalnice, i co tam jeszcze mają- są osobne do potraw mięsnych i do wegańskich.
Portal http://vege.pl/ był tam to sprawdzić i potwierdza prawdziwość tych słów.

W każdym razie jedliśmy tam:
Sajgonki:


Kotlety wegańskie z sosem warzywnym:


Zupę bambusową:



Makaron Au Lac z warzywami i kotletem sojowym:



Talerz rozmaitości w sosie curry:



Potrawkę w 5 smakach:



I rybę wegańską  Kho To w sosie sojowym:


Wszystko bardzo dobre :)  Seitan  w niektórych potrawach i zupa miały ciekawy "dymny" smak.
ul. Chmielna 10

3.
Vege-Miasto


Przyszliśmy tutaj właściwie tylko na wegańskie lody od Giuseppe z Sopotu.
Po wizycie w Loving Hut ciągle bowiem mieliśmy ochotę na kuchnię azjatycką, a w Vege-mieście kuchnia była raczej tradycyjna- zapiekanki, pierogi, itd. Z tego co widziałam w menu, to wiele potraw dostępnych jest również w wersji wegańskiej.

A oto słynne lody Giuseppe:





Smaki: orzechowe, malinowe, marchewkowe, cytrynowe ze spiruliną, waniliowe i jabłkowe z jagodą goji.
Tych lodów nie da sie porównać z niczym innym. Bajkowe, jedyne, niepowtarzalne.
Najbardziej przypadły mi do gustu lody marchewkowe- delikatny gładki smak surowej marchewki. Brzmi dziwnie w połączeniu ze słowem lód, ale naprawdę są najwspanialsze na świecie.
ul. Chmielna 9a

No, i tak musieliśmy wracać, i nie zjedliśmy nic w innych barach- Biosferze, Vedze (znaleźliśmy też przy synagodze punkt, w którym serwowano koszerny wegetariański falafel, ale bylismy za wcześnie i był zamknięty), więc mamy motywację, żeby niebawem pojechać do Warszawy ponownie.
Heh, nie, żebyśmy tam jechali tylko po to, żeby się najeść do nieprzytomności, ale jedzenie to też bardzo ważna strona życia.
:) :) :) :)

niedziela, 3 lipca 2011

Gołąbki w liściach buraka :)

Ośmielona gołąbkami w liściach winogron poszukałam w necie innych możliwości gołąbkowych i mam :)
Całkiem sprytny pomysł. Podoba mi się w nich, oprócz niezaprzeczalnych walorów smakowych, również ich maleńkość- ot takie delikatne cudne gołąbeczki na jeden kęs.


Składniki:

ok. 30 liści buraczanych (tzn. ja tyle miałam, ale można ich mieć ile się chce :) )
200g ryżu niełuskanego
pół szklanki granulatu sojowego
trochę siekanego koperku
trochę siekanej natki pietruszki
trochę posiekanego szczypioru
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
1 łyżka oleju
sól, pieprz
po szczypcie kolendry, cynamonu, kuminu i kardamonu



Robienie:

Liście zalać wrzatkiem, potrzymać je w nim jakąś minutę i wyciagnąć na sitko.

Ogólnie to takie zblanszowane liście buraków sa przecudowne- przepięknie pachną, są trochę zmiękczone, ale jeszcze zachowały chrupkość- kilka z nich zeżarłam położone na kanapce i to jest świetna dla nich propozycja ;)

W międzyczasie ugotować ryż, granulat zalać wrzątkiem, niech napuchnie.
Zmieszać ryż z granulatem, i dodać resztę składników.
Mąka ziemniaczana jest dla tych, co chcą, żeby farsz, potem po zrobieniu, trzymał się kupy i żeby nie wysypywał się z przekrojonego gołąbka.

Farszem nadziewać liście i zawijać wg ogólnie przyjętej metody zawijania takich rzeczy :)
Układać w naczyniu żaroodpornym, podlać wodą (tak trochę, do cm wysokości) i piec ok. 30 minut w piekarniku.